UWIĘZIONA W TEHERANIE Marina Nemat(1), CIEKAWA LITERATURA, Literatura Arabska,

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
UWIĘZIONA W TEHERANIE
Autor Marina Nemat
Wydawnictwo „Duc In Altum”
Wydawnictwo „POLWEN”
SPIS TREŚCI
WSTĘP
9
1. ROZDZIAŁ
11
2. ROZDZIAŁ
15
3. ROZDZIAŁ
34
4. ROZDZIAŁ
50
5. ROZDZIAŁ
58
6. ROZDZIAŁ
70
7. ROZDZIAŁ
77
8. ROZDZIAŁ
107
9. ROZDZIAŁ
116
10. ROZDZIAŁ
132
11. ROZDZIAŁ
149
12. ROZDZIAŁ
162
13. ROZDZIAŁ
164
14. ROZDZIAŁ
169
15. ROZDZIAŁ
188
16. ROZDZIAŁ
217
17. ROZDZIAŁ
255
18. ROZDZIAŁ
289
EPILOG
325
OD AUTORA
327
PODZIĘKOWANIA
331
WSTĘP
A jeśli modlić się, to modlitwa jedna
Na usta me zawita:
Zapomnij serce, które noszę w sobie,
Niech wolność mi zaświta!
U celu dni mych, u ich kresu
O jedno tylko proszę:
Wolną od więzów w śmierci, w życiu
Odważną, Niechaj zachowam duszę!
„The Old Stoic" Emily Bronte
Choć niniejszą książkę należałoby zaliczyć do literatury faktu,
to w trosce o
bezpieczeństwo moich towarzyszek z celi, zmieniłam tożsamość
bohaterów, a także
dodałam do ich
życiorysów
pewne szczegóły, które w rzeczywistości należą do osobistej
historii innych więźniów. Innymi słowy, pozwoliłam tym opowieściom wzajemnie się
przeniknąć i nabrać nowych kształtów. W ten sposób, bez narażania kogokolwiek na
niebezpieczeństwo czy też naruszania cudzej prywatności, mogłam bezpiecznie
opowiedzieć o życiu i śmierci za murami Evin, pozostając jednocześnie naocznym
świadkiem tego, co tam przeszliśmy. Jestem jednak pewna, że - mimo wspomnianych
zabiegów - moje towarzyszki z celi z łatwością odnajdą siebie na kartach tej książki.
Pracując nad nią, musiałam oprzeć się na własnej pamięci, która - jak wiadomo -
często nas zwodzi i oszukuje. Niektóre wspomnienia są wyraźne, jakby odciśnięte
tydzień temu; inne wydają się fragmentaryczne i mgliste. W końcu minęło ponad
dwadzieścia lat.
W codziennym życiu podstawowym sposobem komunikowania się pozostaje dialog.
Jestem przekonana, że pamiętnik – by był wiarygodny i żywy - nie może obejść się bez
niego. W mojej książce starałam się odtworzyć minione rozmowy w sposób tak bliski
prawdzie, jak to tylko po ludzku było możliwe.
11
1. ROZDZIAŁ
Stare perskie przysłowie mówi: „Dokądkolwiek się udasz, niebo będzie miało ten sam
kolor". Jednak niebo nad Kanadą było inne niż to, które pamiętałam z Iranu: miało
głębszy odcień błękitu i wydawało się nieskończone, jakby rzucało wyzwanie
horyzontowi.
Wylądowaliśmy na lotnisku Pearson w Toronto 28 sierpnia 1991 roku: mój mąż, nasz
dwuipółletni syn oraz ja. Był piękny, słoneczny dzień. Czekał na nas mój brat, u którego
mieliśmy zatrzymać się do czasu znalezienia mieszkania. Choć nie widziałam go od
dwunastu lat - byłam czternastoletnią dziewczynką, gdy wyjechał do Kanady - to
natychmiast go rozpoznałam.
Posiwiał nieco i przerzedziła mu się czupryna, ale górował nad podekscytowanym
tłumem dzięki swojemu imponującemu, przekraczającemu dwa metry wzrostowi.
Podczas drogi z Pearson obserwowałam zza szyby samochodu przesuwający się
krajobraz i zaskoczyła mnie jego rozległość. Przeszłość odeszła i najlepsze, co mogłam
zrobić - dla siebie i dla innych - to pozostawić ją daleko za sobą. Musieliśmy zacząć
nowe życie w tym obcym kraju, który zaoferował nam schronienie, gdy nie mieliśmy
dokąd pójść. Byłam to winna mojemu mężowi i synowi.
12
I rzeczywiście, zaczęliśmy żyć na nowo. Mąż znalazł dobrą pracę, doczekaliśmy się
drugiego syna, a ja nauczyłam się prowadzić samochód. W lipcu 2000 roku, dziewięć lat
po przyjeździe do Kanady, wreszcie kupiliśmy na obrzeżach Toronto dom z czterema
sypialniami i dołączyliśmy w ten sposób, pełni dumy, do miejscowej klasy średniej, z jej
zadbanymi ogródkami, lekcjami pływania, piłki i pianina dla dzieci, z przyjacielskimi
spotkaniami wokół grilla.
Wtedy właśnie przestałam sypiać.
Zaczęło się od przebłysków wspomnień, gdy kładłam się do łóżka. Próbowałam z nimi
walczyć, lecz prześladowały mnie zarówno w dzień, jak i w nocy. Przeszłość wracała z
całą mocą i nie byłam w stanie temu zapobiec. Miałam do wyboru: albo stawić jej czoła,
albo stracić rozum. Jeśli nie mogłam zapomnieć, być może kluczem miała być
właśnie pamięć. Zaczęłam pisać: o moich dniach w Evin - słynnym teherańskim miejscu
przetrzymywania więźniów politycznych; o torturach, bólu, śmierci; o cierpieniu,
pomijanym we wszystkich rozmowach. Moje wspomnienia przerodziły się w słowa,
wychodząc z narzuconego im stanu hibernacji. Wydawało mi się, że przelanie ich na
papier będzie dla mnie lekarstwem. Myliłam się. Potrzeba było czegoś więcej. Nie
mogłam tak po prostu zagrzebać mojego rękopisu w jakiejś przepastnej szufladzie.
Musiałam podzielić się moim świadectwem.
Pierwszym moim czytelnikiem był mąż - podobnie jak inni, nie znał szczegółów
mojego pobytu w więzieniu. Gdy dałam mu rękopis, schował go gdzieś po swojej stronie
łóżka, gdzie przeleżał nietknięty przez trzy dni. Byłam zdesperowana. Czy przeczyta?
Czy zrozumie? Czy mi wybaczy, że tak długo milczałam?
- Dlaczego mi wcześniej nie powiedziałaś? - spytał, przeczytawszy wreszcie mój tekst.
13
Byliśmy wówczas małżeństwem od siedemnastu lat.
-
Próbowałam, ale nie mogłam... wybaczysz mi? - powiedziałam.
-
Nie mam czego. Ale czy TY wybaczysz MI?
-
Co miałabym ci wybaczyć?
-
To, że nigdy nie spytałem.
Jeśli wcześniej miałam opory, by mówić, to zniknęły one latem 2005 roku. Wtedy na
jakimś przyjęciu poznałam irańskie małżeństwo. Przypadliśmy sobie do gustu i
zaczęliśmy rozmawiać o typowych codziennych sprawach: o pracy, rynku nie-
ruchomości, edukacji dzieci. Gdy na zewnątrz zrobiło się zbyt chłodno, weszliśmy do
domu na deser. Gospodyni, serwując kawę, spytała mnie o postępy nad książką, a nowo
poznana Iranka - Parisa, zainteresowała się jej tematem.
-
Gdy miałam szesnaście lat, zostałam aresztowana i spędziłam dwa lata jako
więzień polityczny w Evin. O tym właśnie piszę - wyjaśniłam.
Cała krew odpłynęła z jej twarzy.
-
Czy wszystko w porządku? - spytałam.
Po chwili milczenia wyznała, że sama spędziła kilka miesięcy w Evin.
W pokoju zaległa cisza. Oczy wszystkich zwrócone były na nas dwie.
Okazało się, że byłyśmy przetrzymywane w tym samym czasie, ale w innych
częściach więzienia. Wspomniałam imiona kilku moich towarzyszek z celi, ale były one
obce Parisie. Podobnie jej przyjaciele z więzienia byli mi nieznani. Miałyśmy jednak
wspólne wspomnienia pewnych wydarzeń, znanych większości osób przetrzymywanych
w Evin. Parisa przyznała, że to pierwszy raz, gdy rozmawia z kimkolwiek o tamtych
przeżyciach.
14
-
Ludzie po prostu o tym milczą - powiedziała.
Właśnie to milczenie było moim udziałem przez ponad dwadzieścia lat.
Gdy wypuszczono mnie z Evin, moja rodzina udawała, że wszystko jest w porządku.
Nikt nie wspominał więzienia. Nikt nie spytał: „Co się z tobą działo?". Miałam ogromną
potrzebę opowiedzenia im o moim życiu w Evin, ale nie wiedziałam, od czego zacząć.
Czekałam, aż ktoś zada mi jedno pytanie — pytanie, które byłoby jakimś punktem
wyjścia. Zycie jednak toczyło się dalej, jak gdyby nic szczególnego się nie wydarzyło. I
wtedy dokonałam odkrycia: moja rodzina chciała widzieć we mnie nadal tamtą niewinną
dziewczynę, jaką byłam przed uwięzieniem. Przerażała ich myśl o mojej pełnej cierpień i
koszmaru przeszłości, więc ją ignorowali.
Namówiłam Parisę, by do mnie zadzwoniła, i tak udało nam się porozmawiać kilka
razy. Głos jej drżał za każdym razem, gdy wspomniałyśmy nasze koleżanki z celi,
przyjaźnie, które pomogły nam przetrwać.
Kilka tygodni później Parisa powiedziała mi, że nie chce już ze mną rozmawiać, nie
chce pamiętać.
-
Nie mogę tak dalej. To jest za trudne. Za bardzo boli - wyznała i czułam, jak tłumi
łzy.
Zrozumiałam i nie nalegałam. Ona dokonała swojego wyboru, ja dokonałam swojego.
15
2. ROZDZIAŁ
Z ostałam aresztowana 15 stycznia 1982 roku, około dziewiątej wieczorem. Miałam
szesnaście lat. Wcześniej tego samego dnia obudziłam się przed świtem i nie mogłam już
zasnąć. Moja sypialnia wydawała mi się ciemniejsza i zimniejsza niż zwykle, więc
leżałam pod moją kołdrą z wielbłądziej wełny, czekając na wschód słońca, który jakby
się spóźniał. W tak chłodne dni jak tamten żałowałam, że nasze mieszkanie nie ma
lepszego ogrzewania - dwa naftowe grzejniki były zdecydowanie niewystarczające - lecz
moi rodzice zawsze twierdzili, że jako jedyna skarżyłam się zimą na chłód w domu.
Sypialnia rodziców znajdowała się obok mojej, a kuchnia po przeciwnej stronie
wąskiego korytarza, który łączył obydwa końce naszego mieszkania. Słyszałam, jak mój
ojciec szykował się do pracy. Choć poruszał się lekko i cicho, słabe odgłosy pozwalały mi
śledzić jego kroki - najpierw do łazienki, potem do kuchni. Gwizdek czajnika. Drzwi
lodówki. Pewnie robił sobie kanapkę z masłem i dżemem.
Wreszcie słabe światło zaczęło sączyć się do mojego pokoju. Ojciec już wyszedł do
pracy, a matka nadal spała. Zwykle nie wstawała wcześniej niż o dziewiątej. Kręciłam się
więc w łóżku
16
i czekałam. Co się stało ze słońcem? Próba zaplanowania nowego dnia spełzła na niczym.
Czułam się jakby wyrzucana poza normalne ramy czasu. Wstałam z łóżka. Linoleum na
podłodze było przeraźliwie zimne, a kuchnia jeszcze ciemniejsza niż moja sypialnia.
Wydawało mi się, że już nigdy się nie rozgrzeję. Może słońce nigdy nie wstanie... Gdy
wypiłam kubek herbaty, jedyne co przyszło mi do głowy, to pójście do kościoła.
Założyłam długi brązowy płaszcz z wełny, uszyty przez matkę, owinęłam głowę dużym
beżowym szalem i zeszłam po dwudziestu czterech szarych kamiennych stopniach,
które poprzez drzwi wejściowe prowadziły bezpośrednio na ruchliwą ulicę w centrum
miasta. Sklepy były jeszcze zamknięte, a ruch niewielki. Szłam do kościoła, nie
rozglądając się wokół. W końcu nie było na co patrzeć - portrety Ajatollaha Chomeiniego
i pełne nienawiści slogany typu „Śmierć Ameryce", „Śmierć Izraelowi", „Śmierć
komunistom i wszystkim wrogom islamu" czy „Śmierć wrogom rewolucji" pokrywały
większość ścian.
Droga do kościoła zajęła mi pięć minut. Właśnie w chwili, gdy miałam popchnąć
ciężkie drewniane drzwi, poczułam na nosie płatek śniegu. Teheran zawsze wyglądał
tak niewinnie i zwodniczo pięknie, okryty płaszczem śniegu. Choć islamski reżim
zakazał większości pięknych rzeczy, to nie był w stanie powstrzymać płatków śniegu.
Rząd nakazał kobietom chować włosy pod chustą, wydał edykty skierowane przeciwko
muzyce, makijażowi, obrazom niezawoalowanych kobiet oraz zachodnim książkom,
które zostały w całości uznane za dzieło szatana i tym samym za nielegalne. Weszłam do
kościoła, zamykając za sobą drzwi, i usiadłam w kącie. Przed oczami miałam obraz
Jezusa Ukrzyżowanego. Kościół był pusty. Próbowałam się modlić, ale słowa bezładnie
wirowały w mojej głowie. Po około pół godziny poszłam do zakrystii, by przywitać się z
księżmi, i stanęłam
17
twarzą w twarz z Andre - przystojnym organistą, którego często widywałam w kościele.
Poznaliśmy się kilka miesięcy wcześniej. Wszyscy wiedzieli, że się lubimy, ale oboje
byliśmy zbyt nieśmiali, by to przyznać. Może z powodu różnicy wieku: Andre był ode
mnie o siedem lat starszy. Rumieniąc się, spytałam, co robi w kościele o tak wczesnej
porze. Wyjaśnił, że przyszedł naprawić zepsuty odkurzacz.
- Od dawna cię nie widziałem - powiedział. - Co się z tobą działo? Dzwoniłem do
ciebie kilka razy i twoja mama mówiła, że nie czujesz się najlepiej. Planowałem dziś do
ciebie wpaść.
- Faktycznie byłam trochę chora; przeziębienie czy coś takiego.
Andre zadecydował, że jestem zbyt blada i powinnam jeszcze zostać w łóżku przez
parę dni. Musiałam przyznać mu rację. Zaproponował, że mnie odwiezie, ale
potrzebowałam świeżego powietrza, więc wróciłam do domu spacerem. Gdybym nie
była tak zmartwiona i przygnębiona, chętnie spędziłabym z nim trochę czasu, ale od
dnia, gdy moi szkolni przyjaciele: Sara, jej brat Sirus, i Gita zostali aresztowani i osadzeni
w więzieniu Evin, nie byłam w stanie normalnie żyć. Sara i ja byłyśmy najlepszymi
przyjaciółkami od pierwszej klasy, a z Gitą przyjaźniłam się od trzech lat. Gitę
aresztowali w połowie listopada, a Sarę i jej brata drugiego stycznia. Pamiętałam Gitę, z
jej jedwabistymi, długimi włosami w kolorze brązu i uśmiechem Mony Lizy, siedzącą na
ławce obok boiska do koszykówki. Ciekawe, co stało się z Raminem, chłopcem, który tak
jej się podobał. Od lata 1978 roku, ostatniego lata przed rewolucją i nowym porządkiem
świata, nie miała o nim żadnych wiadomości. Teraz była w Evin od ponad dwóch
miesięcy, a jej rodzicom nie udzielono zgody na widzenie. Dzwoniłam do nich raz w
tygodniu i jej matka zawsze płakała w słuchawkę. Codziennie godzinami wy-
18
stawała w drzwiach swojego domu, przyglądając się twarzom przechodniów w nadziei,
że wśród nich zobaczy Gitę. Rodzice Sary wielokrotnie chodzili do więzienia, prosząc, by
pozwolono im zobaczyć się z dziećmi, ale na próżno.
Evin było więzieniem politycznym od czasów szacha. Sama nazwa budziła
przerażenie w ludzkich sercach, oznaczała bowiem tortury i śmierć. Budynki więzienne
rozproszone były na rozległym terenie na północ od Teheranu u podnóża gór Alborz. O
Evin się nie mówiło - było otoczone pełnym lęku milczeniem.
Tego wieczoru, gdy Sara i Sirus zostali aresztowani, leżałam na łóżku, czytając zbiór
poezji Forough Farrokhzada. Nagle drzwi do mojej sypialni gwałtownie się otworzyły i
stanęła w nich moja matka.
-
Właśnie dzwoniła mama Sary... - powiedziała.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • emaginacja.xlx.pl
  •