Uciekaj ze mną- Kristen Proby, książki

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
//-->Mojej mamie, Gail Holien.Dziękuję Ci za zaszczepienie miłości do czytaniadobrych historii miłosnych i za to,że jesteś najlepszą kobietą na świecie.Kocham Cię, mamo.Rozdział 1Poranneświatło jest dziś idealne. Podnoszę swojego canona do twarzy i naciskam migawkę.Klik. Cieśnina Puget jest oblana kolorami; róż, żółć i błękit. Niemal nie ma wiatru. Fale delikatnieobmywają cementową barierę u moich stóp. Zatracam się w roztaczającym się przede mną pięknymkrajobrazie.Klik.Obracam się w lewo i widzę młodą parę, spacerującą po chodniku. Alki Beach jest niemalpusta, poza kilkoma zapaleńcami i porannymi ptaszkami jak ja. Młodzi ludzie oddalają się odemnie. Kieruję aparat w stronę trzymającej się za rękę i uśmiechającej się pary. Klik. Robię najazdna sportowe buty mężczyzny i splecione dłonie i robię więcej fotek. Moje oko fotografa dostrzegaromantyczną chwilę na plaży.Wdycham słone powietrze i wpatruję się w cieśninę, gdzie na wodzie delikatnie unosi sięłódź z czerwonymi masztami. Poranne promienie zaczynają ją oświetlać, więc unoszę aparat, żebyuchwycić ten niezwykły moment.– Co robisz, do cholery?Odwracam się na dźwięk rozdrażnionego głosu i wpatruję się w niebieskie oczy, które lśniąjak poranna woda. W bardzo, bardzo wkurzonej twarzy.Wkurzonej to za mało powiedziane. Wściekłej twarzy.– Słucham? – pytam cicho.– Dlaczego do cholery nie zostawicie mnie w spokoju? – Niezwykle przystojny nieznajomyaż trzęsie się ze złości, więc instynktownie robię krok w tył. Marszczę czoło i czuję, że zaczynamnie ogarniać wściekłość na jego zachowanie. Co robisz, do cholery?– Nie przeszkadzałam ci – odpowiadam. Cieszę się, że mój głos, dzięki złości, która mnieopanowuje, jest dosyć zdecydowany, ale robię kolejny krok w tył. Najwyraźniej pan PiękneNiebieskie Oczy i Seksowna Twarz Greckiego Boga jest wariatem. Niestety gdy się cofam, onpodchodzi bliżej. Panika, która mnie ogarnia, powoduje ścisk w brzuchu.– Wiem, że mnie śledziłaś. Myślałaś, że nie zauważę? Dawaj aparat. – Gdy wysuwa dłoń zesmukłymi palcami, czuję, że szczęka mi opada. Przyciskam aparat do piersi i obejmuję goopiekuńczo.– Nie. – Mój głos jest zaskakująco opanowany. Chcę rozejrzeć się dookoła, żeby znaleźćdrogę ucieczki, ale nie mogę przestać wpatrywać się w oczy koloru morza.Przełyka ślinę i mruży oczy. Zaczyna ciężko oddychać.– Oddaj ten pieprzony aparat, to nie wzniosę oskarżenia o nękanie. Chcę tylko zdjęcia –mówi ciszej, lecz niemniej groźnie.– Nie dam ci moich zdjęć! – Kim u diabła jest ten koleś?! Odwracam się, żeby uciec, alełapie moje ramię. Znów widzę jego twarz i rękę, która chce zabrać aparat. Zaczynam krzyczeć, niemogąc uwierzyć, że zostałam napadnięta praktycznie pod drzwiami własnego domu. Puszcza mnie ikładzie ręce na kolanach. Kręci głową. Zauważam, że jego ręce też drżą.Jasna cholera.Robię kolejny krok do tyłu, gotowa do ucieczki, ale mężczyzna unosi dłoń i mówi:– Czekaj.Powinnam zacząć biec. I to szybko. Zadzwonić na policję, żeby aresztowali go za napaść.Ale stoję jak wmurowana. Mój oddech zaczyna się uspokajać, a przerażenie znikać. Z jakiegośpowodu wiem, że mnie nie skrzywdzi.Tak, jestem pewna, że ofiary zabójcy znad Green River pewnie też tak myślały.– Wszystko w porządku? – pytam lekko zachrypniętym głosem. Uświadamiam sobie, żenadal przyciskam aparat do ciała, więc rozluźniam ręce i je opuszczam. Gdy tylko widzi, co robię,podnosi głowę.– Nie rób mi pieprzonych zdjęć. – Jego głos jest cichy i opanowany, lecz jego ciało nadal siętrzęsie, jakby przebiegł maraton.– Okej, okej. Nie zamierzam robić zdjęć. Nałożę tylko osłonę na obiektyw. – Robię, copowiedziałam, nie spuszczając wzroku z mężczyzny, który uważnie obserwuje moje dłonie.Jezu.Bierze głęboki wdech i kręci głową, a ja mam okazję przyjrzeć mu się spokojnie. Łał!Piękna twarz z lekkim zarostem, wyrzeźbione rysy i te jasne, niebieskie oczy. Ma zmierzwioneblond włosy. Jest wysoki, znacznie wyższy niż moje metr sześćdziesiąt siedem, szczupły ipostawny. Ma na sobie niebieskie dżinsy i czarną koszulkę, które doskonale podkreślają jego ciało.Cholera. Wspaniale wyglądałby nago. Jak na ironię, z chęcią zrobiłabym mu zdjęcia.Kiedy patrzy mi prosto w oczy, mam dziwne wrażenie, że skądś go znam, ale przelotna myślznika, gdy tylko mężczyzna się odzywa.– Proszę, oddaj mi ten aparat.On tak serio?! Nadal chce mnie okraść?Prycham i wreszcie odrywam od niego wzrok. Patrzę na błękitne niebo i z niedowierzaniemkręcę głową. Zamykam oczy, a następnie spoglądam na niego i widzę, że wpatruje się we mnieuważnie.– Nie dostaniesz mojego aparatu – mówię, uśmiechając się do siebie.Mężczyzna przechyla głowę na bok i ponownie mruży oczy. Jego seksowne spojrzeniepowoduje ścisk mięśni w podbrzuszu. W myślach karcę sama siebie. Nie podniecaj się widokiemseksownego, porannego rabusia!– Nie dostaniesz mojego aparatu. Za kogo do cholery się uważasz?! – mówię głośniejdumna z siebie.– Wiesz, kim jestem.Jego odpowiedź zaskakuje mnie. Mrużę oczy, wpatrując się w mężczyznę, i znów mamdziwne przeczucie, że powinnam go znać, ale sfrustrowana kręcę głową.– Nie, nie wiem.Unosi brwi, kładzie ręce na szczupłych biodrach i uśmiecha się, pokazując idealnie białezęby. Jednak w jego oczach nie widzę radości.– Daj spokój, kochanie. Nie grajmy w te gierki. Albo dajesz mi ten aparat, albo kasujeszzdjęcia i się rozchodzimy.Dlaczego chce moje zdjęcia? Nagle uświadamiam sobie, że musi być przekonany, że tojemu robiłam zdjęcia.– Nie mam żadnego twojego zdjęcia, kochanie – odpowiadam.Ponownie mruży oczy, a uśmiech znika z jego twarzy. Nie wierzy mi.Robię krok do przodu. Patrzę głęboko w jego rozszerzające się ze zdziwienia niebieskieoczy i mówię bardzo wyraźnie.– Nie. Mam. Żadnego. Twojego. Zdjęcia. Na. Swoim. Aparacie. Nie zajmuję się portretami.– Czuję, że się rumienię, więc na chwilę spuszczam wzrok.– W takim razie co fotografowałaś? – Tym razem pyta cicho, z widocznymzdezorientowaniem na twarzy.– Wodę, łodzie. – Wskazuję na roztaczającą się przed nami cieśninę.– Widziałem, jak kierujesz aparat w moim kierunku, kiedy siedziałem na tamtej ławce. –Wskazuje na ławkę, obok której przechodziła zakochana para. Gdy unoszę aparat, widzę, że spinamięśnie, ale ignoruję jego reakcję i zaczynam przeglądać zdjęcia, aż znajduję to, o które mi chodzi.Podchodzę do niego i staję obok. Gdy moje ramię niemal dotyka jego, czuję ciepło emanujące zseksownego ciała. Zmuszam się, aby to zignorować.– Proszę, to są zdjęcia, które zrobiłam. – Przysuwam do niego wyświetlacz i pokazuję muwszystkie zdjęcia pary. – Chcesz też zobaczyć pozostałe zdjęcia, które zrobiłam? [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • emaginacja.xlx.pl
  •