Udręka (rozdz. 14-17), Udręka

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Jedynym dziełem sztuki w całym pokoju było duże,
oprawione w ramki zdjęcie galaktyki, wiszące nad wy-
sokim biurkiem z marmurowym blatem. Barokowe
krzesła, na których siedzieli, były eleganckie, ale nie
wygodne. Luce nie mogła przestać się kręcić.
- ,,Anonimowe doniesienie", i ja mam w to uwie-
rzyć - mruknęła Shelby, cytując szorstkiego w tonie
mej la, jakiego wszyscy dostali tego ranka od France-
ski. - Taka niedojrzała paplanina wprost śmierdzi Li-
lith.
Luce uważała za mało prawdopodobne, by Lilith -
lub ktokolwiek inny z uczniów - wiedziała o tym, że
opuścili teren szkoły. Wsypał ich ktoś inny.
- Co im tak długo zajmuje? ~ Miles skinął głową
w stronę gabinetu Stevena po drugiej stronie ściany,
gdzie słyszeli cichą dyskusję nauczycieli. - Zupełnie
jakby wymyślali karę, zanim jeszcze usłyszą naszą wer-
sję wydarzeń! - Zagryzł dolną wargę. - A tak w ogóle,
jaka jest nasza wersja wydarzeń?
Ale Luce go nie słuchała.
- Naprawdę nie rozumiem, co w tym takiego trud-
nego - mruknęła pod nosem, bardziej do siebie niż do
pozostałej dwójki. - Wybiera się stronę i żyje dalej.
- Hę? - powiedzieli zgodnie Miles i Shelby.
- Przepraszam - odparła Luce. - Po prostu... pa-
miętacie, co Arriane powiedziała tamtej nocy o prze-
chyleniu szali? Wspomniałam o tym Danielowi, a on
. zaczął zachowywać się dziwnie. Naprawdę, to chyba
i
I
I
CZTERNAŚCIE
PIĘĆ DNI
Ktoś ich podkablował.
W niedzielny poranek, gdy na terenie szkoły pa-
nował dziwny spokój, Shelby, Miles i Luce siedzieli
rzędem w gabinecie Franceski, czekając na przesłucha-
nie. Jej gabinet był większy niż ten należący do Steve-
na - i jaśniejszy, z wysokim, skośnym sufitem i trzema
dużymi oknami zwróconymi na północ, w stronę lasu.
Na każdym wisiały lawendowe aksamitne zasłony, te-
raz rozsunięte, by ukazać wstrząsająco niebieskie niebo.
346
347
oczywiste, że w tej sytuacji jest właściwa odpowiedź
i odpowiedź błędna?
. - Dla mnie to oczywiste - zgodził się Miles. - Jest
dobry wybór i zły wybór.
- Jak możesz tak mówić? - spytała Shelby. - Właśnie
z powodu takiego myślenia wpakowaliśmy się w ten
bajzel. Ślepa wiara! Całościowa akceptacja przesta-
rzałej dychotomii! - Jej twarz poczerwieniała, a głos
podniósł się na tyle, że Francesca i Steven prawdopo-
dobnie mogli ją usłyszeć. - Mam już serdecznie dosyć
tych wszystkich aniołów i demonów stających po tej
czy innej stronie. Bla, bla, bla, oni są źli! Nie, to oni są
źli! Ciągle i ciągle, jakby wiedzieli, co jest najlepsze dla
wszechświata
- Sugerujesz, że Daniel powinien stanąć po stro-
nie zła? - prychnął Miles. - I doprowadzić do końca
świata?
- Mało mnie obchodzi, co zrobi Daniel - odparła
Shelby. - I szczerze mówiąc, trudno mi uwierzyć, że
wszystko zależy od niego.
Ale tak musiało być. Luce nie umiała znaleźć żadne-
go innego wyjaśnienia.
- Posłuchajcie, a może podziały nie są aż tak wyraź-
ne, jak nas uczono - mówiła dalej Shelby. - To znaczy,
kto mówi, że Lucyfer jest taki zły ...
- Wszyscy? - odparł Miles, - szukając wsparcia
u Luce.
- Pudło - warknęła Shelby. - Grupa bardzo prze-
konywujących aniołów, które próbują zachować status
quo. Dawno temu zwyciężyli w wielkiej bitwie
i
uwa-
żają, że to daje im prawo.
Luce patrzyła, jak Shelby unosi brwi i opiera się
o sztywne oparcie krzesła. Jej słowa przypomniały
Luce
coś, co usłyszała kiedyś wcześniej ...
- Zwycięzcy piszą historię na nowo - mruknęła.
To właśnie powiedział jej Cam na przylądku Noyo.
Czy to właśnie miała na myśli Shelby? Że przegrani
kończą ze złą prasą? Ich punkty widzenia były podob-
ne - tyle tylko, że Cam był naprawdę zły. Prawda?
A Shelby tak sobie gadała.
- Dokładnie. - Shelby przytaknęła. - Zaraz, co ...
W tym momencie do pokoju weszli Francesca i Ste-
ven. Francesca opadła na czarny fotel na kółkach sto-
jący za biurkiem. Steven stanął za nią i położył dłonie
na oparciu krzesła. W swoich dżinsach i białej koszuli
wyglądał radośnie, w przeciwieństwie do Franceski,
która założyła surową, dopasowaną czarną sukienkę ze
sztywnym prostokątnym dekoltem.
Wtedy właśnie Luce przypomniała sobie słowa Shel-
by o niewyraźnych liniach podziału i konotacje słów
takich jak "anioł" i "demon". Oczywiście, ocenianie
Franceski i Stevena jedynie po ubiorze byłoby powierz-
chowne, ale nie chodziło jedynie o to. W pewnym sen-
sie łatwo było zapomnieć, które z nich jest które.
348
349
- Kto chce mówić pierwszy? - powiedziała Francesca
i położyła splecione dłonie na blacie, ukazując nienagan-
ny manicure. - Wiemy o wszystkim, co się wydarzyło,
więc nie próbujcie sprzeciwiać się szczegółom. Macie
natomiast szansę powiedzieć, dlaczego to zrobiliście.
Luce odetchnęła głęboko. Choć nie spodziewała się,
że Francesca tak szybko odda im głos, nie chciała, by
Miles czy Shelby próbowali ją kryć.
- To moja wina - powiedziała. - Chciałam ... - Spoj-
rzała na ściągniętą twarz Stevena i spuściła wzrok. -
Zobaczyłam coś w Głosicielach, coś z mojej przeszłości
i chciałam zobaczyć więcej.
- I dlatego wybrałaś się na niebezpieczną wycieczkę,
nielegalne przejście przez Głosiciela, narażając dwoje
przyjaciół, którzy naprawdę powinni się na to nie zgo-
dzić ... i to dzień po tym, jak jedna z waszych koleżanek
została porwana? - spytała Francesca.
- To nie w porządku - stwierdziła Luce. - To szkoła
starała się zbagatelizować to, co przytrafiło się Dawn.
Myśleliśmy, że tylko coś sprawdzimy, ale ...
- Ale ... ? - powtórzył Steven. - Ale teraz rozumiesz
już, jak bardzo idiotyczne było to rozumowanie? .
Luce mocno chwyciła oparcie krzesła, próbując stłu-
mić łzy. Francesca była zła na całą ich trójkę, ale wyda-
wało się, że wściekłość Stevena skupia się tylko na niej.
To niesprawiedliwe.
- Tak, rzeczywiście, wyślizgnęliśmy się ze szkoły
i udaliśmy do Vegas - powiedziała. - Ale znaleźliśmy
się w niebezpieczeństwie tylko dlatego, że nie mieliśmy
o niczym pojęcia. Wy wiedzieliście, że ktoś na mnie po-
luje i pewnie nawet dlaczego. Nie opuściłabym terenu
szkoły, gdybym o tym wiedziała.
Steven wpatrywał się w Luce płonącym wzrokiem.
- Jeśli uważasz, że naprawdę powinniśmy mówić ci
wszystko tak wyraźnie, Luce, to jestem rozczarowany. _
Położył dłoń na ramieniu Franceski. - Może się co do
niej nie myliłaś, moja droga.
- Chwileczkę. .. - powiedziała Luce.
Francesca uniosła dłoń.
- Czy musimy również powiedzieć ci wyraźnie, że
możliwość wykształcenia i rozwoju osobistego w Sho-
reline, którą otrzymałaś, to okazja, jaka zdarza się raz
na tysiąc żywotów? - Na jej policzki wystąpił różowy
rumieniec. - Znajdujemy się w bardzo niezręcznej sy-
tuacji. Zwykła szkoła - wskazała na południową część
kampusu - ma swoje zajęcia dodatkowe i prace na
rzecz społeczności lokalnej dla uczniów, którzy złamią
zasady. Ale ja i Steven nie wymyśliliśmy żadnego sy-
stemu kar. Dotychczas mieliśmy to szczęście, że żaden
. z uczniów nie wykraczał poza nasze szeroko nakreślone
granice.
- Aż
do tej chwili - powiedział Steven, spoglądając
na Luce. - I oboje zgadzamy się, że w tym wypadku
konieczny jest surowy i szybki wyrok.
Luce się pochyliła.
- Ale Shelby i Miles nie ...
350
351
- Zgadza się. - Francesca pokiwała głową. - I dla-
tego, kiedy zostaniecie zwolnieni, Shelby i Miles zgło-
szą się do pana Kramera, który wyznaczy im prace na
rzecz społeczności lokalnej. Jutro w Shoreline zaczyna
się zbiórka żywności z okazji Święta Plonów i jestem
pewna, że znajdzie się dla was praca.
- Co za stek. .. - Shelby przerwała, spoglądając na
Francescę, - To znaczy, Święto Plonów brzmi zupełnie
jak coś dla mnie.
- A co z Luce? - spytał Miles.
Steven założył ręce na piersi, a jego orzechowe oczy
patrzyły na Luce nad szylkretowymi oprawkami oku-
larów.
- Masz szlaban, Luce.
Szlaban? I tyle?
- Lekcje. Posiłki. Pokój - wyrecytowała France-
sca. - Do odwołania i o ile nie będziesz pod naszym
ścisłym nadzorem, wolno ci przebywać wyłącznie
w tych miejscach. I żadnego zaglądania do Głosicieli.
Zrozumiano?
Luce pokiwała głową.
- I nie próbuj nas sprawdzać - dodał Steven. -- Na-
wet nasza cierpliwość ma granice.
panowała ciemność, a jadalnia otwierała się dopiero
o jedenastej na późne śniadanie. Kiedy Miles i Shelby
odeszli niechętnie w stronę obozu pana Kramera, Luce
nie miała innego wyboru, jak tylko wrócić do pokoju.
Zamknęła okiennicę, którą Shelby zawsze zostawiała
otwartą, i opadła na krzesło.
Mogło być gorzej. W porównaniu z opowieściami
o ciasnych celach-izolatkach w Sword
&
Cross, jej
uszło
niemalże na sucho. Nikt nie zacisnął na jej nadgarstku
urządzenia śledzącego. Właściwie Steven i Francesca
narzucili jej te same ograniczenia, co wcześniej Daniel.
Tyle tylko, że nauczyciele rzeczywiście mogli pilnować
jej dniem i nocą. Daniel z kolei w ogóle nie powinien
się tu pojawiać.
Zirytowana włączyła komputer, częściowo spodzie-
wając się, że jej dostęp do Internetu również zostanie
ograniczony. Ale zalogowała się jak zwykle i znalazła
trzy mejle, dwa od rodziców i jeden od Callie. Jasną
stroną uziemienia mogło być to, że w końcu nawiąże
lepszy kontakt z przyjaciółmi i rodziną.
Do:
lucindap44@gmail.com
Od:
thegaprices@aol.com
Data:
20.11 8:22
Temat:
Indyko-pies
Zobacz to zdjęcie! Przebraliśmy Andrew za
indyka na sąsiedzką imprezę jesienną. Jak widać
po
śla
dach zębów na piórach, bardzo mu się
spodobało.
Lekcje-Posiłki-Pokój nie dawały Luce większego
wyboru w niedzielny poranek. W budynku Nefilim
352
353
Jak myślisz? Powinniśmy go znów przebrać, kiedy
przyjedziesz na Święto Dziękczynienia?
Z moją dawno utraconą przyjaciółką! Będzie cu-
downie! Do zobaczenia za SZEŚĆ DNI!
Do:
lucindap44@gmail.com
Od:
thegaprices@aol.com
Data:
20.11 9:06
Temat:
PS
Tato przeczytał mojego mejla i uznał, że mogłaś
poczuć się z tym źle. Nie chciałam wywoływać
w Tobie poczucia winy, kochanie. Jeśli pozwolą
Ci przyjechać do domu na Święto Dziękczynie-
nia, będziemy szczęśliwi. Jeśli nie, spotkamy się
w innym terminie. Kochamy Cię,
Za niecały tydzień najlepsza przyjaciółka Luce przy-
jedzie na Święto Dziękczynienia do jej domu, rodzi-
ce będą na nią czekać, a Luce będzie siedzieć tutaj,
uziemiona w swoim pokoju. Poczuła, jak przepełnia
ją ogromne przygnębienie. Dałaby wszystko, żeby po-
jechać do nich, spędzić kilka dni z ludźmi, którzy ją
kochają, dzięki którym mogłaby odpocząć po wyczer-
pujących i dezorientujących dwóch tygodniach spę-
dzonych w tych drewnianych murach.
Otworzyła nową wiadomość i napisała szybkiego
mejla.
Do:
lucindap44@gmail.com
Od:
thegaprices@aol.com
Data:
20.11 12:12
Temat:
Bez tematu
Ale daj nam znać, jak wygląda sytuacja, do-
brze?
Do:
cole321
@swordandcro~s.edu
Od:
lucindap44@gmail.com
Data:
22.11 9:33
Drogi panie Cole,
proszę się nie martwić, nie będę Pana błagać,
żeby puścił mnie Pan do domu na Święto Dzięk-
czynienia. Umiem rozpoznać beznadziejne zad~-
nia. Ale nie mam serca powiedzieć o tym rodzi-
com. Da im Pan znać? Proszę im powiedzieć, że
bardzo żałuję.
U mnie wszystko dobrze. W pewnym sensie.
Tęsknię za domem.
Luce
Do:
lucindap44@gmail.com
Od:
callieallieoxenfree@gmail.com
Data:
20.11 16: 14
Temat:
OTO JEST!
Myślę, że ta rezerwacja mówi sama za siebie.
Podaj mi swój adres, a ja wezmę taksówkę, kiedy
przylecę w czwartek rano. Pierwszy raz w Georgii!
354
355
[ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • emaginacja.xlx.pl
  •